piątek, 28 czerwca 2013

To już dzisiaj!

Po czterech przegranych meczach nadszedł czas, aby Polacy w końcu zdobyli punkty z wygranej. Tym razem naszym przeciwnikiem ma być Argentyna. Zespół ten jeszcze rotuje składem, jednak wiemy już, że do naszego kraju przyjechała dwunastka z meczów z Bułgarią.

W przeciągu ostatnich lat rzadko zdarzyło się żebyśmy przegrali z naszym dzisiejszym przeciwnikiem. Jednak na ich korzyść przemawia fakt, że to oni są gospodarzami, nie musza walczyć o czołowe miejsca w tabeli i nie będą grać pod presją jak my dzisiaj. Do final six mogą pozwolić sobie na rotacje składem, zgrywanie się ze sobą i eliminacje własnych  błędów. My natomiast mamy już nóż na gardle. Jeśli dzisiaj nasza gra będzie pozostawiała wiele do życzenia, a wynik rozczaruje fanów to pozostaje tylko wypatrywać cudu, aby awansować. Zawodnicy muszą sprostać dzisiaj oczekiwaniom kibiców, prezesów, a przede wszystkim spełnić wymogi trenera i swoje. Mają wysoko postawioną poprzeczkę, jednak są w stanie ją przeskoczyć.

Psychicznie zablokowani nie są w stanie wykorzystać w pełni swoich możliwości. Presja, która towarzyszyła im podczas meczów z Francją pokazała, że nie są oni jeszcze gotowi mentalnie do walki w tym turnieju. Zbyt krótki okres przygotowawczy przełożył się na zbyt niską formę, która według założeń trenera ma wzrastać z meczu na mecz. Jednak czy było to wygodne rozwiązanie jeśli naszym pierwszym przeciwnikiem miała być Brazylia?

Porażki rozczarowują, to wiadomo. Wiem, że powinniśmy liczyć na biało-czerwonych i wierzyć, że im się uda, ale... to nie jest ten zespół sprzed roku. Niektórym zawodnikom nie mam nic do zarzucenia, wręcz przeciwnie, ciągną oni grę i stawiają opór. Mam tu na myśli Zbigniewa Bartmana w meczach z Francją czy Michała Winiarskiego w drugim meczu z Brazylią. Takich osób jednak powinno być więcej. Jeśli chcemy wygrywać i zapewnić sobie ten matematyczny awans do final six chłopaki muszą się obudzić. Widać po nich postępy w każdym kolejnym spotkaniu, ale tych starć niewiele już zostało i trzeba o tym pamiętać. W ostatnim meczu z Francją widziałam przebłyski reprezentacji sprzed roku. Jednak to były tylko przebłyski. Wszyscy kibice chcą, aby Polacy miażdżyli przeciwnika, bez względu na to czy to Rusek, Brazylijczyk czy Fin. Jesteśmy narodem, który lubi marudzić, a mało skupiamy się na tym co pozytywne. Jednak mogę w tym przypadku to usprawiedliwić, ponieważ siatkarze zaczęli nasz rozpieszczać w ostatnich latach swoimi sukcesami i jak widzimy ich grę teraz to zwyczajnie jesteśmy źli i szukamy winnych takiego stanu rzeczy. Zajmując czwarte miejsce w rankingu FIVB zobowiązujemy się do gry na wysokim poziomie. Ten poziom, jestem pewna, że osiągniemy w dzisiejszym starciu.

Argentyna nie jest trudnym przeciwnikiem, ale czy przy obecnym przygotowaniu nasza drużyna narodowa jest w stanie z nimi wygrać? Liczę na to oraz jestem pewna, że pokaże dzisiaj na co ją stać kończąc spotkanie z dodatkowymi 3 punktami w tabeli.


POLECAM: 


czwartek, 27 czerwca 2013

Młoda krew

Zapewne każdy z nas zauważył, że Andrea w ostatnich meczach miał ten sam skład wyjściowy. Ci zawodnicy z szóstki są już rozpisani na wszelkie możliwe sposoby przez drużyny przeciwne. Ich nie najlepsza forma nie pozwala im na komfort psychiczny w grze i tym samym zastosowania niekonwencjonalnych zagrań. Rozumiem, że to są jedni z najlepszych w reprezentacji, ale jesteśmy w takiej sytuacji gdzie trener staje się strategiem i nie może pozwolić sobie na błędy.

W podanym dwunastoosobowym składzie na mecz z Argentyną znaleźli się dwaj zawodnicy, którzy swoją karierę reprezentacyjną zaczęli stosunkowo niedawno. Mowa tu oczywiście o Andrzeju Wronie i Fabianie Drzyzdze. Debiuty tych graczy w barwach biało-czerwonych, to odpowiednio 2013 i 2010 rok. Ich staż jest w takim razie krótszy w porównaniu do pozostałych zawodników. Tym samym reszta graczy zdążyła wpisać się na stałe w skład podczas gdy Ci dwaj panowie muszą starać się o miejsce w nim. Stanowią oni tak zwaną młodą krew i nie ma dla nich taryfy ulgowej. Żeby zaistnieć muszą grać na 100% swoich możliwości. Określić ich można jako ambitnych i walecznych. Podatni na emocje są w stanie zagrać efektywniej od swoich kolegów. Pamiętam jak w miejsce Marcina Możdżonka wszedł Andrzej Wrona w pierwszym meczu z Francją. Ten "młody"  środkowy wszedł na boisko i w swojej pierwszej akcji zapunktował blokiem. Takich zmian powinno być więcej, ale za Piotra Nowakowskiego, który wyjątkowo nie prezentuje wysokiej formy. Co się z kolei tyczy Fabiana, to nie miał on jeszcze okazji na pokazanie się w tym turnieju. Pierwszy rozgrywający- Łukasz Żygadło- prowadził do tej pory za mało kombinacyjne grę co powodowało łatwe rozczytanie naszych zamiarów. Zarzucić mu jeszcze możemy bardzo małą liczbę wystaw na atak środkiem, zarówno z pierwszej jak i z drugiej linii. Fabian jednak mógłby zaskoczyć przeciwnika, bo każdy rozgrywający interpretuje grę na swój indywidualny sposób i wybiera, swoim zdaniem, najlepszą możliwość poprowadzenia ataku.

Za wpuszczeniem "młodych" graczy przemawia więcej plusów niż minusów. Andrzej i Fabian zaskoczyliby przeciwnika pomimo krótkiego kadrowego stażu. Dla ekipy, która nie zna ich gry dokładnie mogą być problemem, a swojej drużynie w ostatecznym rozrachunku przyniosą wiele korzyści. Reasumując, starsi gracze wnoszą na boisko doświadczenie, ale za to młodzi energię i chęć do walki.

Bez względu na to na kogo jutro postawi Andrea zmierzać będziemy po zwycięstwo!





Składy: 

Polska:

  • Rozgrywający: Łukasz Żygadło, Fabian Drzyzga
  • Atakujący: Zbigniew Bartman, Jakub Jarosz
  • Środkowi: Piotr Nowakowski, Marcin Możdżonek, Andrzej Wrona
  • Przyjmujący: Bartosz Kurek, Michał Winiarski, Michał Kubiak, Michał Ruciak
  • Libero: Krzysztof Ignaczak

Argentyna:

  • Rozgrywający: Luciano De Cecco, Nicolas Uriarte
  • Atakujący: Ivan Castellani, Bruno Romanutti
  • Środkowi: Sebastian Sole, Pablo Crer, Martin Ramos
  • Przyjmujący: Rodrigo Quiroga, Pablo Bengolea, Federico Pereyra, Cristian Poglajen
  • Libero: Alexis Gonzalez


poniedziałek, 24 czerwca 2013

,,Szczęście siedzi na siatce okrakiem"


Francja - Polska


Czwarta przegrana Polaków w Lidze Światowej zwiastuje marne szanse na awans do następnego etapu. Biało-czerwoni na samym początku mieli wysoko postawioną poprzeczkę- pojedynki z Brazylią. Widać było, że nie są w najlepszej formie. Jednak następny mecz z Francją po dwóch tygodniach przerwy miał przynieść wygraną. Tak się jednak nie stało. Zarówno pierwsze jak i drugie spotkanie Polacy przegrali 2:3. W tym momencie zajmujemy ostatnią lokatę w grupie z 3 punktami na koncie.

Co dalej? Siatkarze czują, że nie osiągnęli jeszcze szczytu formy. Ekipa wraca dzisiaj do Polski, aby zacząć przygotowania do nadchodzącego meczu z Argentyną. Po tym co widziałam wczoraj mogę być spokojnej myśli. Na boisku do rywalizacji z Francją stanął prawdziwy polski zespół. Ten zespół, który nie da ze sobą tak łatwo wygrać. Grała ekipa, która podjęła walkę! To byli mentalnie Ci zawodnicy, którzy zdobyli złoto w zeszłym roku w Lidze Światowej. Niestety tę waleczną, pełną determinacji postawę siatkarze przyjęli zbyt późno, bo po 3 secie, kiedy ciężko już było mówić o wygranej biało-czerwonych. Jednak nie możemy im zarzucić braku ambicji czy niepodjęcia walki. Oni przede wszystkim pokazali wczoraj, że chcą wygrywać!

Nie należy zapomnieć, że przeciwnik stawiał ciężki opór. Zwykłe bloki czy mocne serwy nie były w stanie go wybić z rytmu. Francuzi grali bardziej kombinacyjnie w porównaniu do Polaków. Do tego świetni w obronie nie pozwalali zdobywać punktów Orłom prosto z ataku. Pod siatką iskrzyło po jednej i drugiej stronie, czego potwierdzeniem była przyznana przez sędziego czerwona kartka dla zespołu Anastasi'ego. Kilka nie prawidłowych decyzji arbitra przyczyniło się, co prawda w małym stopniu, na wynik końcowy. Jedno natomiast jest  pewne, kibic oglądając wczorajszy mecz nie mógł się nudzić.

Większość fanów reprezentacji położyła już krzyżyk na tegorocznej Lidze. Moim zdaniem powinniśmy wierzyć w zespół do końca. Już nie raz nas zaskoczył, więc pozwólmy mu również zrobić to w najbliższych meczach. Uważam, że decyzje odnośnie składu i taktyki należy pozostawić trenerowi. Jeśli natomiast wierzycie w zespół biało-czerwonych to będziecie z przyjemnością oglądać ich zmagania, ponieważ jak wczoraj pokazali, są wstanie podjąć walkę.


Polska: Francja 2:3   (25:21, 23:25, 25:20, 21:25. 15:13)



















 POLECAM: 


niedziela, 23 czerwca 2013

,,Jeśli złapią siatkarski wiatr w żagle, to bez problemu odrobią straty."

Wszyscy fani siatkówki pewnie mają cały czas w głowach piątkowe spotkanie. Trzecią przegraną biało-czerwonych w tej Lidze Światowej należałoby zakwalifikować do porażek Orłów Anastasiego.

Nasuwa się pytanie: dlaczego taki a nie inny wynik? Większość kibiców o rezultat końcowy oskarża głównie Zbigniewa Bartmana i szkoleniowca reprezentacji. Czy słusznie? Pewnie nie uwierzycie, ale zawodnik z numer 9 zdobył w tym meczu najwięcej punktów! Zajmuje również najwyższe miejsce ze wszystkich Polaków (37.) wśród zawodników Ligi na najlepszego gracza ( najlepszy gracz). Wydaje mi się, że wiesza się na nim przysłowiowe psy, ponieważ jego nieudane akcje są dość spektakularne i zazwyczaj popełnia je w newralgicznych momentach spotkania. Gdyby nie gra Zibiego i Bartosza Kurka w secie drugim i trzecim Francja mogłaby nas wykończyć o wiele wcześniej. Jeśli chodzi o trenera, to winy za przegraną w tym spotkaniu nie należy zwalać na niego. Na stworzenie drużyny na miarę Brazylii nie pracuje sam Andrea. Jest tam jeszcze dwóch jego asystentów, statystycy, doktor i fizjoterapeuta. Nawet z nimi i przy ich pomocy ten dwunastoosobowy skład może przegrać. Ale to właśnie oni są od tego żeby zminimalizować błędy zespołu i wydobyć z zawodnika jak najwięcej! Powinniśmy im na to pozwolić, bo już nie raz pokazali, że potrafią oni pracować z polskimi siatkarzami. Dajmy im szansę, a jestem pewna, że jeszcze nie raz nas zaskoczą.

Jedna rzecz, która mnie zdumiała w tym meczu to sposób w jaki biało-czerwoni wyszli na boisko. Nie widziałam w nich skupienia, a im dłużej trwała gra tym zawodnicy coraz bardziej oddalali się od siebie. Wydaje się, że chłopaki nie są ze sobą zgrani w wystarczający sposób. Przez to, że nie potrafią się ze sobą porozumieć nie mogą się skupić na swoich zadaniach, bo zastanawiają się czy drugi gracz będzie w stanie wystawić piłkę i czy ją obroni po ataku przeciwnika. Miejscami na boisku panuje tak duże nieporozumienie, że przekłada się ono bezpośrednio na brak pewności siebie, wiary w zespół i tym samym na wynik końcowy meczu. Zgodzić się muszę ze słowami trenera reprezentacji Polski. Drużyna nie jest tak dobra, jak była rok temu. Jednak nie wydaje mi się, że spowodowane jest to złym przygotowaniem fizycznym. Na tym poziomie jaki Orzełki Anastas'iego prezentują teraz są oni w stanie pokonać takiego przeciwnika jak Francja. Przekonana jestem, że problem leży w nastawieniu psychicznym zawodników. Podstawowym błędem jaki popełnił polski zespół to niedocenienie przeciwnika przed meczem. Podejście do meczu biało-czerwonej drużyny, a podejście Francuzów do tamtego spotkania to co innego. Trójkolorowi czerpali radość ze zdobytych punktów, doping kibiców pociągnął ich do wygrania czwartego i piątego seta. Na odpowiednim przygotowaniu psychicznym, zaufaniu do zespołu i przede wszystkim skupieniu można osiągnąć bardzo wiele. Zaprezentowali nam to Francuzi w piątkowym spotkaniu. Trener Tillie słusznie powiedział, że ich wygrana była wygraną mentalną.


Dzisiaj Polacy mają wysoko postawioną poprzeczkę. Presja spowodowana brakiem wygranych może się odbić na ich grze. Ciężko będzie im pokonać Francję, która już wie, że można ograć biało-czerwonych. Kibicom zaś mogę polecić zaopatrzenie się w dużą dozę cierpliwości i wiarę w reprezentację narodową, bo jeśli my w nich nie uwierzymy to oni w siebie tym bardziej.  


Polska: Francja 2:3 (25:23, 21:25, 22:25, 25:21, 15:11)

Polska: Żygadło, Bartman, Winiarski, Kurek, Nowakowski, Możdżonek, Ignaczak (L) oraz Ruciak, Jarosz, Wrona
Francja: Redwitz, Sidibe, Ngapeth, Lyneel, Le Roux, Hardy-Dessources, Grebennikov (L) oraz Toniutti, Moreau, Quesque



POLECAM: 
  • http://www.plusliga.pl/news/id/7438
  • http://www.fivb.org/EN/volleyball/competitions/WorldLeague/2013/viewPressRelease.asp?No=39993&Language=en
  • http://www.plusliga.pl/news/id/7437/Ls:_Trzecia_porazka_bialo-czerwonych/






piątek, 21 czerwca 2013

"Taka jest ta moja siatkówka – ukochana, ale i wredna, każdy z każdym tu może wygrać."

Już dzisiaj francuska drużyna przyjmie u siebie polski zespół. Obie reprezentacje są na samym
końcu tabeli grupy A po dwóch tygodniach zmagań w Lidze Światowej. Do tego zależy im na
zdobyciu takiej ilości punktów, która umożliwiłaby awans do kolejnego etapu zawodów.


Polscy siatkarze pod przywództwem włoskiego szkoleniowca zdołali do tej pory wywalczyć tylko

jeden punkt w meczach z Brazylią. Początek turnieju nie należał zatem do najlepszych. Słabe
zgranie, kiepskie przygotowanie psychiczne i nie częste momenty gry „na fali” przełożyły się na
wynik w tabeli. Pomimo końcowego rezultatu nie mamy jednak na co narzekać. Gdy porównamy
grę polskich zawodników w pierwszym i drugim meczu zauważymy znaczną poprawę jakości gry, a
przede wszystkim większe zgranie wśród zawodników. Ośmielę się nawet stwierdzić, że byliśmy w
stanie pokonać Brazylię w drugim spotkaniu. Jednak teraz należy o tym zapomnieć i skupić się na
nadchodzących starciach, ponieważ punkty same się nie zbiorą, a awans byłby mile widziany.


W podobnej sytuacji jest Francja. Obecnie piąte miejsce w tabeli i dwa punkty po meczach ze

Stanami Zjednoczonymi i Bułgarią nie wyglądają najlepiej. Zależy im na zajęciu jak najwyższej
lokaty zwłaszcza, że od 2012 roku drużynę narodową przejął Laurent Tillie, były siatkarz i
reprezentant Francji w latach 1982-1995. Do tej pory udało się mu zakwalifikować zespół do
tegorocznych Mistrzostw Europy. Jednak trener ten ma trudne zadanie przed sobą. Od 2001 roku,
kiedy to piecze nad zawodnikami sprawował Philippe Blain, francuska drużyna miewała na
przemian wzloty i upadki. Czas w którym kadra trójkolorowych nie wyróżniała się na arenie
międzynarodowej przecinały takie sukcesy jak zdobycie drugiego miejsca na Mistrzostwach Świata
w 2002 roku, ten sam wynik na Mistrzostwach Europy rok później. Należy jeszcze wspomnieć, że
Liga Światowa w 2006 roku skończyła się również na środkowym stopniu podium jak i
Mistrzostwa Europy w roku 2009. Ze zmianą trenera należy oczekiwać zmiany w grze drużyny
narodowej. Sam Tillie stwierdza: „Mój zespół jest młody. Bardzo młody i niedoświadczony, a
każdy mecz jest procesem uczenia się”. Czy drużyna ta jest w stanie zagrozić polskim
reprezentantom? Jedno jest pewne, francuska ekipa potrafi zaskakiwać.


W dzisiejszym spotkaniu Polska- Francja będzie można liczyć na niezapomniane emocje i zawziętą

walkę. Oba zespoły muszą dać z siebie wszystko, bo przeciwnik im z pewnością nie odpuści.



Tabela wyników 

Składy:

Francja:
2 Jenia GREBENNIKOV
3 Gérald HARDY-DESSOURCES
5 Rafael REDWITZ
6 Benjamin TONIUTTI
7 Nicolas MARECHAL
8 Marien MOREAU
11 Julien LYNEEL
12 Earvin NGAPETH
14 Nicolas LE GOFF
19 Guillaume QUESQUE
20 Kevin LE ROUX
21 Mory SIDIBE


Polska: 
1 Piotr NOWAKOWSKI
2 Michał WINIARSKI
6 Bartosz KUREK
7 Jakub JAROSZ
8 Andrzej WRONA
9 Zbigniew BARTMAN
11 Fabian DRZYZGA
13 Michał KUBIAK
14 Michał RUCIAK
15 łukasz ŻYGADLO
16 Krzysztof IGNACZAK
18 Marcin MOŻDŻONEK


poniedziałek, 10 czerwca 2013

"W końcu doznali porażki z najsilniejszym zespołem świata."



Drugie starcie już za nami. To właśnie w Łodzi Polska ponownie zmierzyła się z Brazylią. Wynik tego meczu był zapewne dla wszystkich kibiców bardziej zadowalający.

Jestem pewna, że nikomu nie uszedł uwadze fakt, że już od pierwszych ataków iskrzyło pod siatką. Zawodnicy, jak się mogliśmy spodziewać, byli skupieni i dawali z siebie sto procent mocy. Jednak to Canarinhos ponownie zatriumfowali. Jaki mieli sposób na sukces w tym meczu? Zarówno trzeci jak i czwarty set im nie poszedł. Spadek siły i koncentracji przełożył się na liczbę popełnionych przez nich błędów. Nieudane przyjęcie i nieskuteczne ataki sprawiły, że Brazylijczycy byli o krok za Polakami. W pewnych momentach nawet Vissotto, ich zawodnik numer jeden, zawodził. Statystyki nie były dla nich łaskawe. W takim razie co zrobili Polacy, że udało im się zatrzymać na tę partię gry przeciwnika? Sądzę, że nieświadomie użyli tego samego co trener Rosyjskiej drużyny- Władimir Alekno. Na Igrzyskach Olimpijskich w 2012 roku zastosował on manewr nazywany przeze mnie: przetrzymanie przeciwnika. Na drużynie Brazylii to zagranie się sprawdza, ale czy zawsze? Ekipa siatkarzy, aby wygrać z takimi zawodnikami jak kanarkowi musi być albo lepsza technicznie i fizycznie albo mocna psychicznie. Słabą stroną zawodników Rezende jest brak stałego poziomu koncentracji w meczu pięciosetowym przeciw dobrej drużynie. W porównaniu z nimi rosyjscy siatkarze są na tym samym poziomie jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne, ale o wiele lepsi jeśli mowa o przygotowaniu mentalnym. Dzięki temu zdołali wytrzymać presję, tempo i grę Brazylii. Natomiast tamta napotkała na rosyjski mur nie do przejścia. Wynik wynosił, jak każdy wie, 3:2 dla naszych wschodnich sąsiadów. Zastosowanie przeczekania przyniosło im zwycięstwo. Dlaczego w takim razie biało-czerwonym się to nie udało? Odpowiedź na to pytanie jest dość prosta. Nasi siatkarze na początku piątego seta spuchli. Pomimo prób podjęcia walki z naszej strony Brazylijczycy nie wyczuli już tego mentalnego nacisku, tej pewności i koncentracji, i wygrali tym sposobem spotkanie.

To przegrane starcie przynosi jednak korzyści. Jest materiał do dalszej analizy i pracy. Do tego zapisał nam się pięknie wywalczony punkt w tabeli, pierwszy w tym sezonie Ligi Światowej. W niedziele również zobaczyliśmy, że stać nas na podjęcie walki. Jeśli sztab szkoleniowy i siatkarze będą tak dalej pracować i minimalizować błędy drużyny, jak miało to miejsce w tych dwóch spotkaniach, to mogę śmiało stwierdzić, że zobaczymy ich w finale!


Wynik: 
Polska : Brazylia 2:3 (26:28, 22:25, 25:23, 25:20, 10:15)

Polska: Żygadło, Bartman, Nowakowski, Możdżonek, Kurek, Kubiak, Zatorski (L) oraz Winiarski, Konarski, Ruciak
Brazylia: Bruno, Vissotto, Eder, Dante, Lucarelli, Pedreira (L) oraz Arjona, Wallace, Fonteles, Isac












sobota, 8 czerwca 2013

"Wiara w zwycięstwo źródłem sukcesu."

Każdy z nas zapewne liczył na dobry start siatkarzy w tegorocznej Lidze Światowej. Należy jednak zdać sobie sprawę z tego, że to dopiero początek. Chociaż z drugiej strony przy takim systemie rozgrywek punkty należy zdobywać już od pierwszych spotkań. My te punkty wczoraj straciliśmy, a na miejsce ich wstąpił gorzki smak przegranej.

Mamy dobrego trenera, dobrych zawodników i dobry sztab szkoleniowy. Kadra jest zgrana, a każdy z siatkarzy gra na maksimum swoich możliwości. Dzięki temu osiągamy sukcesy w tej dyscyplinie sportu. Wydawać by się mogło, że wszystko funkcjonuje jak w szwajcarskim zegarku. Jednak coś szwankuje w tym mechanizmie. Widać to kiedy dochodzi do, w tym wypadku, meczu z Brazylią. Zadajemy sobie pytanie: co poszło nie tak? Czy to był brak koncentracji? Może źle dobrano taktykę? Komentatorzy stwierdzili, że mogła zawinić zbyt mała liczba meczy sparingowych. Może i to było przyczyną, ciężko jest mi się z tym stwierdzenie kłócić. Oglądając wczorajsze spotkanie odniosłam wrażenie, że biało-czerwoni wyszli na boisko napompowani pewnością siebie, która schodziła z nich w trakcie spotkania jak powietrze z balonika. Gra nie była na stałym poziomie, punkty zdobywane przez błędy przeciwnika, od czasu do czasu mocny atak i efektowny blok, nawet zdarzały się asy serwisowe! Widać, że przedmeczowe zalecenia trenera starały się być realizowane. Z jakim skutkiem- widzieliśmy w piątek. Był moment przy stanie setów 2:0 dla Brazylii w którym myśleliśmy, że losy spotkania odwróciły się na korzyść Polaków. Ten jeden wygrany trzeci set przyniósł nadzieję na tie-break'a. Zawodnicy wyszli z szatni odmienieni, pewniejsi siebie. Widać było, że są przygotowani na podjęcie gry. Najważniejsze- byli skupieni na tym co robią! Miło było oglądać tak zacięty pojedynek pod siatką. Niestety ten set był tylko i wyłącznie nadzieją na odwrócenie wyniku. Koniec partii to brak wiary we własne możliwości, bezradność. Mechanizm jak działał, a wraz z nim cała drużyna, tak coś w nim pękło. Im bardziej się starali tym gorzej im szło. Widać było, że Polacy szukają sposobu na przeciwnika, kiedy ten nic sobie z tego nie robiąc ogrywał ich w najlepsze. Pewność siebie naszej narodowej drużyny poleciała w siną dal.


To nie jest tak, że Brazylii nie da się pokonać. Każdy popełnia błędy, każdy z nas jest człowiekiem. Tą pewną siebie Brazylię, grającą na fali, skoncentrowaną można pokonać. Rosji się to udało. Kubie i innym się to udało. Nawet nam się to udało! Jaka więc była różnica w sposobie przygotowania w tym i w tamtych meczach? Na tak prestiżowych zawodach nie możemy liczyć na to, że przeciwnik będzie miał gorszy dzień. Tu trzeba walczyć, trzeba grać! Najważniejsze jest żeby dawać z siebie wszystko! Jeśli kibice zobaczą starcie tytanów siatkówki w jak najlepszym wydaniu to będą w stanie wybaczyć przegraną będąc tym samym zadowolonym z gry swojej drużyny. Dla nas Polaków liczy się przede wszystkim zaangażowanie w to co się robi i siła, nie fizyczna, lecz psychiczna. Bo najważniejsze to wierzyć w siebie i robić swoje, a nagroda wtedy sama do nas przyjdzie.  

Polska: Żygadło, Bartman, Nowakowski, Możdżonek, Kubiak, Kurek, Zatorski (L) oraz Konarski, Ruciak, Wrona, Drzyzga, Winiarski
 Brazylia: Bruno, Eder, Vissotto, Lucarelli, Lucas, Dante, Mario (libero) oraz Lipe, Wallace, William

Polska – Brazylia 1:3 (22:25, 20:25, 25:22, 15:25)
MVP: Vissotto