Wszyscy fani siatkówki pewnie mają
cały czas w głowach piątkowe spotkanie. Trzecią przegraną biało-czerwonych w tej Lidze
Światowej należałoby zakwalifikować do porażek Orłów
Anastasiego.
Nasuwa się pytanie: dlaczego taki a
nie inny wynik? Większość kibiców o rezultat końcowy oskarża
głównie Zbigniewa Bartmana i szkoleniowca reprezentacji. Czy
słusznie? Pewnie nie uwierzycie, ale zawodnik z numer 9 zdobył w
tym meczu najwięcej punktów! Zajmuje również najwyższe miejsce
ze wszystkich Polaków (37.) wśród zawodników Ligi na najlepszego
gracza ( najlepszy gracz). Wydaje mi się, że wiesza się na nim przysłowiowe psy, ponieważ
jego nieudane akcje są dość spektakularne i zazwyczaj popełnia je
w newralgicznych momentach spotkania. Gdyby nie gra Zibiego i
Bartosza Kurka w secie drugim i trzecim Francja mogłaby nas
wykończyć o wiele wcześniej. Jeśli chodzi o trenera, to winy za
przegraną w tym spotkaniu nie należy zwalać na niego. Na
stworzenie drużyny na miarę Brazylii nie pracuje sam Andrea. Jest
tam jeszcze dwóch jego asystentów, statystycy, doktor i
fizjoterapeuta. Nawet z nimi i przy ich pomocy ten dwunastoosobowy
skład może przegrać. Ale to właśnie oni są od tego żeby
zminimalizować błędy zespołu i wydobyć z zawodnika jak
najwięcej! Powinniśmy im na to pozwolić, bo już nie raz pokazali,
że potrafią oni pracować z polskimi siatkarzami. Dajmy im szansę,
a jestem pewna, że jeszcze nie raz nas zaskoczą.
Jedna rzecz, która mnie zdumiała w
tym meczu to sposób w jaki biało-czerwoni wyszli na boisko. Nie
widziałam w nich skupienia, a im dłużej trwała gra tym zawodnicy
coraz bardziej oddalali się od siebie. Wydaje się, że chłopaki
nie są ze sobą zgrani w wystarczający sposób. Przez to, że nie
potrafią się ze sobą porozumieć nie mogą się skupić na swoich
zadaniach, bo zastanawiają się czy drugi gracz będzie w stanie
wystawić piłkę i czy ją obroni po ataku przeciwnika. Miejscami na
boisku panuje tak duże nieporozumienie, że przekłada się ono
bezpośrednio na brak pewności siebie, wiary w zespół i tym samym
na wynik końcowy meczu. Zgodzić się muszę ze słowami trenera
reprezentacji Polski. Drużyna nie jest tak dobra, jak była rok
temu. Jednak nie wydaje mi się, że spowodowane jest to złym
przygotowaniem fizycznym. Na tym poziomie jaki Orzełki Anastas'iego
prezentują teraz są oni w stanie pokonać takiego przeciwnika jak
Francja. Przekonana jestem, że problem leży w nastawieniu
psychicznym zawodników. Podstawowym błędem jaki popełnił polski
zespół to niedocenienie przeciwnika przed meczem. Podejście do
meczu biało-czerwonej drużyny, a podejście Francuzów do tamtego
spotkania to co innego. Trójkolorowi czerpali radość ze zdobytych
punktów, doping kibiców pociągnął ich do wygrania czwartego i
piątego seta. Na odpowiednim przygotowaniu psychicznym, zaufaniu do
zespołu i przede wszystkim skupieniu można osiągnąć bardzo
wiele. Zaprezentowali nam to Francuzi w piątkowym spotkaniu. Trener
Tillie słusznie powiedział, że ich wygrana była wygraną
mentalną.
Dzisiaj Polacy mają wysoko postawioną
poprzeczkę. Presja spowodowana brakiem wygranych może się odbić
na ich grze. Ciężko będzie im pokonać Francję, która już wie,
że można ograć biało-czerwonych. Kibicom zaś mogę polecić
zaopatrzenie się w dużą dozę cierpliwości i wiarę w
reprezentację narodową, bo jeśli my w nich nie uwierzymy to oni w
siebie tym bardziej.
Polska: Francja 2:3 (25:23, 21:25, 22:25, 25:21, 15:11)
Francja: Redwitz, Sidibe, Ngapeth, Lyneel, Le Roux, Hardy-Dessources, Grebennikov (L) oraz Toniutti, Moreau, Quesque
POLECAM:
- http://www.plusliga.pl/news/id/7438
- http://www.fivb.org/EN/volleyball/competitions/WorldLeague/2013/viewPressRelease.asp?No=39993&Language=en
- http://www.plusliga.pl/news/id/7437/Ls:_Trzecia_porazka_bialo-czerwonych/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz